sobota, 11 października 2008

Czy 5 aut to już kolekcja?



Już od kilku dni na mojej półce stoją sobie dumnie – bo ładnie wyeksponowane – 3 nowe autka. Renault 12 przyszło pocztą tego samego dnia, co dwa kolejne autka z kolekcji De Agostini. Zacznijmy od Reanult 12. Jest to modelik tego samego producenta, co posiadane już przeze mnie Reanault Dauphine. O ile do Dauphine miałem malutkie zastrzeżenia z powodu mikroskopijnego śladu czarnej farby w tylnej części karoserii i obluzowanego lusterka, tak „dwunastka” przyszła w stanie technicznym nie pozostawiającym zarzutów, no może poza jednym, ale co do zgodności z oryginałem. Otóż producent dość mocno przesadził z malowaniem ram okiennych. Są one po prostu za grube. Wygląda to tak, jakby w prawdziwym aucie uszczelki dookoła okien miały co najmniej z 4-5 cm szerokości. Istotne jest też to, że w oryginale (jak i w produkowanej na licencji „dwunastki” rumuńskiej Dacii) dolna krawędź okienna nie jest idealnie prosta, zarówno w drzwiach przednich jak i tylnych. Z przodu unosi się ona lekko ku górze w kierunku przedniej szyby, tak samo jak z tyłu, z tym że w kierunku szyby tylnej. No cóż. Żaden modelik w tej skali nie może być idealną kopią oryginału, a szczególnie w tej cenie. Za obie „renówki” zapłaciłem bowiem po 20 zł + koszty przesyłki. Musze jednak przyznać, że poza tym autka są naprawdę bez zarzutu. No może wprawne oko purysty dopatrzyło by się jeszcze jakiś odstępstw od reguły, ale moje nic wiecej nie wypatrzyło. To co trochę drażni w obydwu opisywanych modelach to fakt, że nie postarano się nawet o szczątkowe odtworzenie wyglądu podwozia. Nawet autka od De Agostini mają przynajmniej zarysy silników i układy wydechowe, i to pomimo niższej ceny.



OK, teraz czas na autka od De Agostini: Trabancika w okropnym kolorze wyblakłej zieleni, oraz kremowo-białą Syrenkę. Muszę powiedzieć, że o ile w przypadku wcześniej już przeze mnie wspominanej Warszawy M20 producent wystarał się do granic możliwości w tym przedziale cenowym, to Trabant prezentuje się już mizernie. Po pierwsze: kolor. Mimo, że jakość lakieru nie pozostawia wiele do życzenia (poza maleńką czarną kropką na obwolucie wlotu powietrza na wentylator silnika), to kolor... brak słów. Nie chodzi nawet o to, że jest specjalnie brzydki, ale o to, że Trabantów w tym kolorze jeździło stosunkowo niewiele. Dla mnie bardziej pasowałby biały, lub jasny niebieski. No ale co poradzić. O gustach się nie dyskutuje, a może większości odbiorców kolor ten do gustu przypadnie. Niestety – plastikowy dach „trabika” wydaje się być za wielki – szczególnie w tylnej części – i nie za bardzo dopasowany do reszty karoserii. Górna krawędź tylnych okien – przynajmniej w moim egzemplarzu – zbyt szybko opada ku dołowi. Także linia karoserii wydaje się nad wyraz wygięta. Jednakże – co stwierdzam już chyba po raz kolejny – jak na prenumeracyjną cenę wynoszącą 22 zł za modelik naprawdę nie jest źle. Inna sprawa, że wraz z moim „trabikiem”, oprócz samego modelu auta z czasów socjalizmu, dostałem również część problemów, jakie trapiły ówczesnych posiadaczy socjalistycznych samochodów, a mianowicie – niedoróbki. Zacznijmy od tego, że już na początku zauważyłem, że prawe tylne światło „trabika” jest trochę obluzowane. Cóż to jednak za problem? Kropelka kleju modelarskiego i po kłopocie. Następna sprawa, która mnie zaniepokoiła to fakt, że mój „trabik” postawiony na blacie biurka kołysał się na boki jak stół z jedną przykrótką nogą. Powodem tego okazało się podwozie. Najwidoczniej dzielne rączki małego Chińczyka, który składał mojego „trabika” (made in P.R.C.) trochę zbyt energicznie wepchnęły podwozie w karoserię, w związku z czym w jednym rancie siedziało ono głębiej niż w pozostałych. Wystarczyło jednak podwadzić je trochę czubkiem nożyczek i wszystko wróciło do normy :)



Teraz czas na Syrenkę. No tu już żadnych obiekcji z mojej strony nie było, chociaż zastanawiam się... kurcze, czemu felgi są jasno-różowe? Nie żeby mnie to specjalnie raziło. Róź jest tak jasny, że na początku ledwo go zauważyłem, ale mimo wszystko jakoś tak powątpiewam, żeby władze socjalistyczne chciały ubarwiać życie obywateli wydając FSO dyrektywę o produkcji różowych felg. I to w drugiej połowie lat 60-tych. Dziwne. Ważne jednak, że modelik jest naprawdę dobrze odwzorowany, i że mój egzemplarz nie ma żadnych usterek. Jak dla mnie bardzo fajne jest też to, że producent odwzorował przebieg ramy auta widocznej pod podwoziem. Za to: wielki plus. No dobra. Można by się jeszcze przyczepić, że deska rozdzielacza jest w kolorze czarnym (Syrenki miały deski malowane w kolorze nadwozia), ale znowu powtórzę - 22zł! ;)

To by było na tyle. Jak na razie przeszukuje w Internecie katalogi firm modelarskich i robię sobie listę ewentualnych przyszłych zakupów. Nie wykluczone, że skusi mnie też jakaś okazja na Allegro. Wybrałbym się chętnie do jedynego znanego mi sklepu modelarskiego w Poznaniu, ale byłem tam już raz i prawdę mówiąc odstraszył mnie sprzedawca, który był po prostu wyraźnie nie miły. Teraz czekam na kolejną przesyłkę od De Agostini – prawdopodobnie przyjdzie gdzieś za miesiąc. Jak skompiluje już listę ewentualnych zakupów to na pewno ją tutaj zamieszczę.

1 komentarz:

Automodels.pl pisze...

Automodels.pl - Sklep z modelami aut osobowych, ciężarowych, sterowane i nie tylko. Do tego szeroki asortyment firmowych zabawek z najwyższej półki dla wymagających klientów!!! - http://automodels.pl