Druga hala targowa opanowana została w większości przez miłośników modeli kolejek i prawdę mówiąc dopiero tutaj naprawdę szczena opadła mi do samej podłogi. Tak wielkich makiet kolejowych jakie tu powstały nie widziałem nigdy nawet w TV. W większości był to wynik wspólnej inicjatywy modelarzy z różnych części Polski, którzy porozumieli się jeszcze przed targami i wspólnie połączyli swoje makiety w tory tak długie, że w jednym przypadku pociągi kursowały według z góry ustalonego i wcale nie banalnego rozkładu, a zawiadowcy ze stacji początkowej i końcowej, oddaleni od siebie o kilkadziesiąt metrów, musieli porozumiewać się za pomocą telefonu. Nie mniejsze wrażenie robiły dwie samodzielne makiety, z czego jedna naprawdę ogromna, z mnóstwem miniaturowych zabudowań otoczonych miniaturową przyrodą i tętniąca życiem miniaturowych mieszkańców – potencjalnych pasażerów długich kolejowych składów, mijających się o włos na mostach i w podziemnych tunelach, ciągniętych przez buchające sztuczną parą lokomotywy. Było tu także wielu wystawców, prezentujących inne rękodzieła, w tym przepiękne, sklejane, papierowe modele czołgów, statków i samolotów – niektóre naprawdę misternie wykonane, niemal niczym nie różniły się od dobrze pomalowanych odpowiedników z plastiku. Dodatkowo podziwiać można było modele pływające z silnikami spalinowymi, których właściciele niestety nie zbyt często mieli ochotę je wodować. Jednak co do statków, których drewnianych miniatur także nie było mało, prawdziwy podziw wywołały u mnie modele Queen Mary (chyba) i Titanica, zrobione przez bardzo miłego pana w średnim wieku, który bardzo chętnie i z dumą opowiadał o procesie tworzenia takiego dzieła i wszelkich znanych mu sposobach w jakie można je urealnić - obydwa jego statki potrafiły buchać parą, naśladować dźwięki swoich wielkich pierwowzorów, miały zamontowane pełne oświetlenie pokładu jak i podświetlane od wewnątrz okienka, a ich przestrzenie tętniły życiem miniaturowej obsługi dbającej o wygodę gości i podróżnych, bawiących się przy muzyce pokładowej orkiestry. Warta wspomnienia jest też obecność na targach panów z metalowymi modelami samolotów różnych koncernów i linii lotniczych, którzy przywieźli ze sobą makietę lotniska – dość prostą, ale stanowiąca fajne tło dla prezentowanych samolocików. Na targach gościła również ekipa Microsoftu, która przyczłapała się z kilkoma krzesłami, rzutnikiem, grą Train Simulator i młodym chłopakiem, który prezentował najnowszą odsłonę swojej produkcji : jedną z polskich tras kolejowych, stanowiącą płatny dodatek do wspominanej gry. Wśród wystawców nie zabrakło również pań, chociaż było ich niewiele, szczególnie w porównaniu z obecnością dziewczyn i kobiet wśród odwiedzających, których przedstawicielstwo na targach było w moim mniemaniu dość liczne. Ja byłem na Hobby wraz z moją narzeczoną, która była zaaferowana wszystkim w nie mniejszym stopniu, niż ja.
Podsumowując – targi były super i mam nadzieję, że przyszłoroczne będą jeszcze lepsze, co wydaje mi się całkiem możliwe, w szczególności jeśli sprzedawcy nauczą się w końcu doceniać marketingową moc takich imprez. Niestety, nie jestem w stanie zamieścić żadnych zdjęć z imprezy, gdyż zapomniałem zabrać ze sobą aparatu, ale za to – na osłodę – mam dla was ciekawy filmik nagrany telefonem komórkowym. Przedstawia on wyjazd z terenu tragów pociągu osobowego wraz z różnego rodzaju wagonami, które PKP wystawiło do zwiedzania na trwające równolegle z Hobby targi turystyczne. Filmik jest o tyle ciekawy, że pociąg aby wrócić na leżącą opodal stację Dworzec Zachodni musiał przejechać przez środek jednej z głównych ulic Poznania, ulicy Głogowskiej, na której nie ma przejazdu kolejowego. Ruchem musiała więc kierować chwilowo policja.